Jan Wnęk

Z Wikipedii, wolnej encyklopedii
To jest stara wersja tej strony, edytowana przez Paweł Ziemian BOT (dyskusja | edycje) o 00:30, 16 sty 2018. Może się ona znacząco różnić od aktualnej wersji.

Jan Wnęk (ur. 30 marca lub 28 sierpnia 1828 r. w Kaczówce koło Dąbrowy Tarnowskiej zm. 10 lipca lub 10 sierpnia 1869 r. w Odporyszowie) – cieśla, rzeźbiarz. Konstruktor pierwszego na świecie sterowalnego, załogowego statku powietrznego cięższego od powietrza, na którym odbył co najmniej kilka lotów w latach 1865-1869. Miłośnicy jego sztuki nadali mu przydomki: Wit Stwosz z Powiśla i Mistrz zapatrzony w gotyk. Ludzie pamiętający o jego osiągnięciach konstruktorskich i wyczynach lotniczych mówią o nim: Ikar znad Dunajca, Chłopski Ikar lub Polski Leonardo da Vinci. Jego sukcesy jako pioniera lotnictwa nie są jednak uznawane przez część historyków, ze względu za brak dostatecznie silnych dowodów[1].

Dzieciństwo

Urodził się 28 sierpnia 1828 r.[2] (według niektórych źródeł – 30 marca 1828 r.[3]) w nieistniejącym już dziś przysiółku Kaczówka (wówczas przypisanym do wsi Żdżary), położonym na ziemi tarnowskiej, niedaleko Radgoszczy, Dąbrowy, Żabna i Odporyszowa. Rodzice Jana – Marcin i Tekla z domu Droszcz (Drożdż), byli chłopami pańszczyźnianymi[4].

Od wczesnego dzieciństwa Wnęk często wymykał się w pobliskie pola i lasy, aby obserwować przyrodę, rośliny, drzewa, a przede wszystkim podglądać loty ptaków. Któregoś dnia znalazł zabitą kaczkę. Zaczął rozkładać jej skrzydła i badać, jak są zbudowane. Wykazywał też duże zdolności manualne, lubił rzeźbić ostrym nożykiem przeróżne zabawki, figurki ptaków i leśnych zwierząt. Wycinał także małe łódeczki z kory, które puszczał na pobliskich stawach. Wnikliwa obserwacja otaczającej go przyrody rozbudziła w nim pasję rzeźbiarską oraz marzenie, aby podobnie jak ptaki wzbić się na skrzydłach w przestworza[5].

W wielu opracowaniach pojawiają się informacje, jakoby był analfabetą i samoukiem, a wszystko, czego w życiu dokonał, powstało w wyniku jego własnych dociekań i badań. Niektórzy biografowie[6] natomiast powątpiewają w to, że Jan Wnęk był niepiśmienny, bo w ramach konsekwentnej akcji germanizacyjnej dzieci chłopskie w wieku od 6 do 12 lat były wówczas objęte obowiązkową nauką w masowo tworzonych przez władze austriackie tzw. szkołach trywialnych, a także w kościelnych szkołach parafialnych. Około połowy XIX wieku liczba szkół trywialnych w Galicji znacznie wzrosła, ale nie wiadomo czy taka placówka istniała już wtedy w Kaczówce, Żdżarach lub innej pobliskiej miejscowości. Poza tym nauczanie prowadzone w języku niemieckim było niezrozumiałe i obce dla polskiej społeczności wiejskiej. Nie można więc mieć pewności, jakie efekty przynosiła taka edukacja[7].

Cieśla i rzeźbiarz

Jan Wnęk żył w burzliwych czasach. Gdy miał 18 lat, zastała go rabacja, która zmiotła w całej okolicy szlachtę, a zwłaszcza średnich i wielkich posiadaczy ziemskich. Nie wiadomo, czy sam brał udział w tych rozruchach, jednak dramatyczne wspomnienia z okrutnych masowych mordów, których był wówczas świadkiem, wywarły wielki wpływ na jego późniejszą twórczość rzeźbiarską. Pobliscy żdżarscy chłopi odegrali bowiem dość poważną rolę w tzw. rzezi galicyjskiej[8].

Dwa lata później Wiosna Ludów sprawiła, że 1848 roku w zaborze austriackim zniesiono pańszczyznę, a rodzina Wnęków uzyskała wolność osobistą. Cierpieli biedę, musieli utrzymywać się z niewielkiego poletka, które otrzymali na własność. Mogli za to wreszcie sami zdecydować o tym, kim będą ich dzieci. Uzdolnionego syna wysłali do jednego z okolicznych cieśli, by nauczył się tam rzemiosła. Dwudziestoletni Jan został przyjęty na termin i zaczął poznawać tajniki budowania drewnianych domów i dachów. Stale majsterkował, tworzył z pomysłowością różne sprzęty domowego użytku, ulepszał narzędzia rolnicze. Zaczął się również zajmować rzeźbiarstwem w kamieniu oraz snycerstwem. Z lipowego drewna wykonywał figury Chrystusa Frasobliwego, Maryi i różnych świętych, a także znanych mu osób. Występował też jako aktor w wiejskich misteriach[9].

Po ukończeniu nauki rzemiosła znalazł zatrudnienie w pobliskim Odporyszowie przy odbudowie zniszczonego pożarem kościoła i kaplicy św. Małgorzaty. Dostał tę pracę po tym, jak sprowadzony z Norymbergi niemiecki majster spadł z dachu i dotkliwie się potłukł[10].

Kościół w Odporyszowie, od początku XVII wieku filialny parafii w pobliskim Żabnie, był często zaniedbywany. Kiedy w 1849 roku probostwo w Żabnie objął ks. Stanisław Morgenstern, w odporyszowskiej świątyni brakowało nawet ornatów i kielichów. Za sprawą energicznego kapłana odżył kult Matki Boskiej. Stopniowo wyremontowano kościół i wyposażono go w potrzebne sprzęty. Odnowiono mur przykościelny i podwyższono dzwonnicę. Znajdujący się tu słynący łaskami cudowny obraz Maryi sprawił, że Odporyszów stał się celem pielgrzymek i miejscem uroczystych odpustów[11].

Ks. Stanisław Morgenstern, wielki patriota i społecznik, późniejszy poseł do Sejmu Galicyjskiego dostrzegł i wykorzystał nieprzeciętne zdolności Wnęka, stał się jego mecenasem i dobroczyńcą. Najpierw zlecił mu odbudowę spalonego dachu kościelnego i hełmu wieży. Wnęk wykonał tę pracę bardzo solidnie i szybko. Zasłynął odtąd w okolicy jako znakomity cieśla. Jego kolejnym zadaniem było zamontowanie na dzwonnicy krzyża oraz kuli, w której znajdował się opis odbudowy dachu i inne dane, umieszczone tam zgodnie z wielowiekową tradycją. Obeszło się bez długotrwałego i kosztownego stawiania rusztowań, bo Wnęk zarzucił linę z hakiem na szczyt wieży, wspiął się po niej i umieścił krzyż oraz kulę na właściwych miejscach[12].

Na początku lat pięćdziesiątych XIX wieku ks. Morgenstern odbył pielgrzymkę do Ziemi Świętej i Rzymu. Był w Jerozolimie i widział tamtejszą Drogę Krzyżową. Po powrocie zapragnął, aby podobna została zbudowana w Odporyszowie. Sam opracował odpowiedni program ikonograficzny. Miał ambicje, aby lokalne sanktuarium z cudownym obrazem Matki Boskiej, odwiedzane przez mieszkańców Powiśla Dąbrowskiego, zachwyciło wiernych rozmachem na miarę Rzymu czy Jerozolimy[1].

Na ogłoszony przez ks. Morgensterna konkurs na wykonanie figur zgłosili się między innymi Jan Wnęk, pustelnik o nazwisku Sowa z Sieradzy oraz mistrz ciesielski Michał Sowiński z Dąbrowy Tarnowskiej. Proboszcz uznał Wnęka za najbardziej utalentowanego spośród wszystkich kandydatów i to jemu powierzył pracę rzeźbiarską[11].

Ten artysta samouk z pomocą kilku innych cieśli na zlecenie żabieńskiego proboszcza w latach 1855-1869 wykonał z drewna lipowego łącznie (według różnych oszacowań) od 300 do 500 rzeźbionych i płaskorzeźbionych figur, m.in. do zespołu 52 kapliczek w otoczeniu kościoła w Odporyszowie. Świadczy to o dobrym warsztacie i szybkim tempie pracy. Realistyczne figury, często o wymiarach zbliżonych do naturalnych, były malowane przez Sowińskiego, który został pomocnikiem Wnęka. Przedstawiały one sceny z życia Świętej Rodziny oraz Męki i Zmartwychwstania Chrystusa. Przeznaczone były do kościoła oraz do kaplic ze stacjami Drogi Krzyżowej i Tajemnicami Różańcowymi. Na przykościelnym murze znalazły się ponadto płaskorzeźbione przedstawienia wezwań Litanii do Matki Bożej[13].

Sowiński wykonywał polichromie figur Wnęka w sposób niezwykle umiejętny i precyzyjny. Najczęściej używał farb w barwach ciemnej zieleni, bladej żółci, ultramaryny oraz ugrów, a olejną powierzchnię zabezpieczał pokostem lnianym. Staranny dobór kolorów, jakiego dokonywał, związany był z ich głęboką symboliką religijną[10].

Według przekazów twarze wielu rzeźb to sportretowane, bliskie Wnękowi osoby – rodzina, znajomi, ks. Morgenstern. W kompozycjach przedstawiających życie Świętej Rodziny tam, gdzie pojawia się twarz Matki Bożej, widzimy zapewne żonę Wnęka, Ludwikę. Bóg Ojciec ma oblicze ks. Morgensterna[14]. Jedna z rzeźb, wyobrażająca proroka Symeona, ukazuje (jak zgodnie twierdzą mieszkańcy Odporyszowa) samego autora. Artysta przedstawił go jako dojrzałego mężczyznę ubranego w długą, plastycznie udrapowaną szatę, mającego chudą, pociągłą twarz, wysokie, pobrużdżone czoło, przenikliwe oczy, długie opadające wąsy i obfitą brodę. Być może zasłyszana przez niego w dzieciństwie baśń o skrzydlatym mnichu, Cyprianie, z Czerwonego Klasztoru nad Dunajcem w Pieninach, spowodowała, że swą postać na tym autoportrecie przyoblekł w habit zakonnika[15].

Wyjeżdżając któregoś razu do Krakowa ks. Morgenstern zabrał Wnęka ze sobą. Wspólnie zwiedzali tam liczne kościoły i przypatrywali się dziełom gotyckiego, renesansowego i barokowego snycerstwa, z których Wnęk miał czerpać natchnienie do swych prac rzeźbiarskich. Młody rzeźbiarz sporządził podczas tej wyprawy liczne rysunki, szczególnie dokładnie szkicując słynny ołtarz szafowy w Kościele Mariackim. Jednak rozczarowany stwierdził wtedy, że Wit Stwosz, typowy mieszczuch, nie znał dobrze budowy skrzydeł ptasich, jakimi przybrał postacie aniołów. O tym, jak dokładnie Wnęk musiał przyglądać się budowie skrzydeł ptaków szybujących, świadczą skrzydła aniołów, które sam rzeźbił. Są one bardzo wiernie oddane. Postacie aniołów, skomponowane w różnych układach, zdają się unosić lub przygotowywać do lotu. Zapewne na nich to właśnie przeprowadzał analizy teoretyczne swoich przyszłych sztucznych skrzydeł. W tym aspekcie zetknęły się jego dwie pasje – rzeźbiarstwo i ekscentryczny zamysł latania[15].

Rzeźby wykonane przez Wnęka są zapisem umysłowości i temperamentu ich twórcy. Precyzyjnie wykonane postacie zdecydowanie nie pasują jednak do kanonu tradycyjnej sztuki ludowej. Mają swój własny i niepowtarzalny wyraz, zadziwiają realizmem, nadane im zostały liczne cechy indywidualne. Zwraca uwagę dbałość o właściwe proporcje ciała. Fałdy szat układają się tak, jakby to było prawdziwe płótno, a nie drewno. Niezwykły wysiłek włożył rzeźbiarz w ukazanie twarzy. Starał się oddać każdy szczegół, nawet ułożenie włosów[10].

Przyglądając się zachowanym pracom zauważyć można proces doskonalenia umiejętności artysty, który stopniowo wzbogaca swój warsztat twórczy i dochodzi do wielkiego kunsztu. Wnęk zapewne zdawał sobie sprawę, że mimika jest lustrem duszy człowieka. Na twarzach rysuje się zazwyczaj wyraz powagi, skupienia, stanu jakby na granicy snu i jawy, ale czasami pojawia się też łagodny uśmiech, jeśli na przykład tematem jest postać Madonny adorującej Boga. Często widać również cierpienie, zwłaszcza gdy chodzi o wyraz napięcia między ofiarą i oprawcą w scenach Męki Pańskiej. W wielu kompozycjach zapewne odcisnęło się piętno tragicznych zdarzeń, których świadkiem był twórca podczas rabacji w 1846 roku[10].

Spracowane ręce przedstawianych ludzi, doskonałe oddanie uczuć i emocji widoczne w gestach i wyrazie twarzy, ekspresyjne pozy, dramaturgia scen, chłopskie rysy wielu świętych, ich dostojeństwo, zaduma i melancholia to częste cechy rzeźb Wnęka. Artysta wprowadza ponadto do swojej twórczości tematykę narodowo-historyczną, sięga też do wierzeń ludowych, używa alegorii i symboli. Jezus ukazany został jako polski powstaniec, rzymskim strażnikom Grobu Pańskiego zostały nadane rysy austriackich żołnierzy, świadkowie Chrystusa ubrani są w stroje włościańskie, a św. Anna ma charakterystyczną twarz wiedźmy[16].

Wnęk był człowiekiem niezwykle religijnym. Często modlił się przed cudownym obrazem Matki Bożej Zwycięskiej. Wykonane przez niego figury podobały się ludziom odwiedzającym kościół w Odporyszowie. Skupiały na sobie uwagę i zapewne pomagały im w modlitwie. Ksiądz proboszcz jako promotor i Wnęk jako twórca osiągnęli więc zamierzony cel. Dziś znawcy sztuki twierdzą, że artyzm rzeźb Wnęka dorównuje dziełom Wita Stwosza[1].

Kościół w Odporyszowie stawał się coraz piękniejszy, powstały znane w całej okolicy stacje Drogi Krzyżowej. Rosła jednak grupa zawistnych. Bardzo niechętni wiejskiemu samoukowi byli snycerze zrzeszeni w cechach. Wnęk nie należał do żadnego cechu, gdyż istniały one tylko w miastach, a jako włościanin nie mógł być do nich przyjęty. Na tym tle miały miejsce awantury w karczmie, knuto liczne intrygi. Szczególnie podatny na nie był pomocnik Wnęka – Sowiński, który słynął do tej pory z wyrobu pięknie rzeźbionych i malowanych skrzyń posagowych. Doszło do sporu z Wnękiem o prawo do zasiadania w karczmie na honorowym miejscu, a następnie do bójki, w której cieśla z Dąbrowy Tarnowskiej i jego czeladnicy zostali mocno poturbowani i musieli salwować się ucieczką. Odtąd Sowiński stał się śmiertelnym wrogiem Wnęka, głównie z tego powodu, że to nie jemu zostały powierzone prace rzeźbiarskie dla kościoła odporyszowskiego i tamtejszego cmentarza. Sowińskiemu zlecono jedynie malowanie drewnianych rzeźb wykonanych przez Wnęka. Wiejski mistrz miał jednak silne poparcie swojego mecenasa – proboszcza i Sowiński musiał z czasem pogodzić się z tą sytuacją[17].

Dokładnie w dniu swoich 30. urodzin, czyli 28 sierpnia 1858 roku Wnęk poślubił mieszkankę Odporyszowa Ludwikę z domu Ciombor (córkę Jana i Marianny z Partyńskich) i osiedlił się w tej wsi. Świadkami zawarcia tego związku małżeńskiego, pobłogosławionego przez ks. Stanisława Morgensterna, byli Jan Dziura i Ignacy Goryl. W Odporyszowie przyszło na świat pięcioro dzieci Jana i Ludwiki – Stanisław (ur. 18 sierpnia 1859, późniejszy kapłan w Towarzystwie Jezusowym w Krakowie oraz profesor historii naturalnej w konwiktach w Tarnopolu i w Chyrowie, zm. 1944 r.), Marianna (ur. 25 kwietnia 1861), Helena (ur. 4 lutego 1864), Wiktoria (ur. 8 marca 1866, jej ojcem chrzestnym był Michał Sowiński[18]) i Katarzyna (ur. 7 listopada 1867)[4].

Przy swoim domu w Odporyszowie Wnęk wybudował na własne potrzeby obszerną pracownię rzeźbiarską na palach. Wyposażył ją w duże przeszklenia. Ruchoma, opuszczana podłoga umożliwiała mu wygodne rzeźbienie figur wysokich na kilka metrów, a potem ułatwiała załadowanie wykonanej rzeźby na wóz konny, którym przewoził ją na zaplanowane miejsce[12].

Konstruktor i lotnik

Wnęk był niewątpliwie bardzo utalentowanym, wybitnym rzeźbiarzem, ale największą sławę przyniosło mu samodzielne zaprojektowanie i zbudowanie oryginalnej machiny latającej oraz loty ślizgowe, jakie osobiście nią wykonywał. Lilienthal czy Tański, zanim zaczęli latać, zapoznali się z całą literaturą dotyczącą problemu awiacji. Natomiast samouk Wnęk mógł liczyć tylko na swoją wiedzę o naturze, opartą na obserwacji lotu ptaków[9].

Trzeźwy umysł Wnęka znajdował proste rozwiązania. Widząc jak chłopom łamały się często osie drewniane, namówił ich, aby używali osi stalowych. W jego głowie zrodziła się myśl wybudowania takiego wozu, który nie potrzebowałby konia, lecz byłby napędzany jakąś machiną albo żaglem. Kiedy jednak zwierzał się z tego znajomym, ci wyśmiewali go i brali za człowieka niespełna rozumu. Później już w całości pochłonęła go idea lotu na aparacie cięższym od powietrza[15].

Sytuacja materialna Wnęka stawała się stopniowo coraz lepsza dzięki hojnemu wynagradzaniu jego pracy rzeźbiarskiej przez ks. Morgensterna. Ponadto spore dochody przynosiło mu wykonywanie kamiennych rzeźb nagrobnych dla mieszkańców wsi oraz sprzedaż drewnianych krucyfiksów własnej produkcji licznym pielgrzymom przybywającym kilka razy w roku na odpusty i uroczystości kościelne do Odporyszowa. W latach sześćdziesiątych XIX wieku mógł więc wreszcie pozwolić sobie na dość kosztowną realizację wielkiego marzenia, które towarzyszyło mu od dzieciństwa. Znów zaczął starannie analizować technikę poruszania się ptaków, owadów i ssaków w powietrzu. Obserwował szczególnie bociany, dzikie gęsi i nietoperze. Zauważył, że bocian po wyjściu z bagna podskakuje i wymachuje skrzydłami, bierze długi rozbieg na łące, a następnie z wielkim trudem i wysiłkiem wznosi się w górę. Natomiast kiedy wzlatuje z dachu, to odbiwszy się nogami od kalenicy płynie bardzo daleko lotem ślizgowym na prawie nieruchomych skrzydłach. Podobnie dzikie kaczki i gęsi gęgawy, zwykle szybko bijące powietrze i wydające przenikliwy świst skrzydłami, w pewnych momentach prawie nimi nie poruszały, a mimo to szybowały w powietrzu, jakby im pomagała jakaś niewidzialna siła[15].

Obserwacje te naprowadziły Wnęka na odkrycie istnienia w atmosferze ciepłych prądów wznoszących, tzw. kominów, z których dziś powszechnie korzystają szybownicy. Być może nie znał zasad ich powstawania, ale o ich istnieniu wiedział na pewno i chciał je wykorzystać[19], tak jak to czyniły obserwowane przez niego ptaki, które czasami skacząc z wysokości długo szybują, poruszając jedynie z lekka skrzydłami i wznoszą się wysoko na darmowej sile, same nie pracując. Wnęk notował w pamięci pory roku, dnia, warunki atmosferyczne, zależności występowania prądów wznoszących od nagrzania terenu – wszystkie te dane układał sobie w logiczne zależności. Często przesiadywał godzinami w latarence dzwonnicy o różnej porach dnia i przy różnej temperaturze. Wychylając się stamtąd, rozrzucał garściami skrzydlaki klonu i dmuchawce i śledził, czy wzlatywały one w górę, czy opadały w dół. Ich zachowanie się w powietrzu dawało mu wiele do myślenia[15].

Wnęk nazwał swój aparat latający loty lub lota, co oznaczało skrzydła, ponieważ zbudował je na wzór skrzydeł ptaków (albo skrzydeł nietoperzy, które również bardzo intensywnie badał). Nie wiadomo dziś dokładnie, jak one wyglądały, gdyż najpierw uległy uszkodzeniu podczas wypadku, a potem spalili je mieszkańcy wsi. Domniemany model lotów (o rozpiętości 155 cm), wykonany został przez Zdzisława Szewczyka i Martę Gąsowską w 1956 roku w pracowni konserwatorskiej Muzeum Etnograficznego w Krakowie. Rekonstrukcji tej dokonano na podstawie ustnej relacji zięcia Wnęka, Józefa Żołądzia, spisanej w latach trzydziestych XX wieku[20].

Swoją machinę latającą Wnęk zbudował z drewna jesionowego, rzemieni, lnianego płótna nasączonego lnianym olejem i lnianych sznurków, czyli z produktów, które od stuleci były znane i dostępne. Trudno jednak z całą pewnością ustalić, czy aparat ten należałoby uznać za bezkadłubowy szybowiec, czy za lotnię. Natomiast koncepcja, jakoby był to skrzydłowiec z napędem mięśniowym (tzw. plecakowy mięśniolot) jest dziś powszechnie odrzucana ze względu na zbyt wielkie zapotrzebowanie na moc do lotu poziomego dla takiego statku powietrznego, rzędu kilku koni mechanicznych, co stanowi wartość zupełnie nieosiągalną dla człowieka[21]. Świadkowie wyczynów lotniczych Wnęka zgodnie twierdzili, że lecąc machał skrzydłami jak ptak. Zapewne uginały się same lotki, a nie całe płaty. Polski Leonardo da Vinci operując lotkami być może naśladował lot bierny zwierząt. Kolejne wersje lotów tworzone sukcesywnie w latach 1865-1869 mogły znacznie różnić się od siebie, gdyż wynalazca w tym czasie nieustannie je modyfikował, doskonalił i optymalizował[22].

Wnęk skonstruował swój aparat bardzo starannie, korzystając z posiadanej ogromnej wiedzy o budowie ptaków i działaniu w locie ich skrzydeł. Całymi latami bowiem je podpatrywał i zastanawiał się nad każdym ich szczegółem, pochyleniem, uniesieniem, skręceniem w locie, gdy z niezwykłą starannością rzeźbił anielskie skrzydła swoich postaci z lipowego drewna albo z kamienia. Obecnie trudno dociec, jak wyglądały pierwsze lotnicze projekty i próby Wnęka, ile nieudanych eksperymentów przeprowadził. Wiadomo tylko, że najpierw zbudował mały model swoich sztucznych skrzydeł na uwięzi. Wypróbowując go wielokrotnie w locie, wciąż doskonalił jego konstrukcję[23].

Budowę swej właściwej, pełnowymiarowej machiny latającej rozpoczął już w 1863 roku. Starannie wyszukał wówczas w pobliskim lesie i ściął dwa wysmukłe jesiony. Uznał bowiem, że na szkielet konstrukcji najlepiej nadaje się jesion, którego drewno jest twarde i giętkie zarazem. Pnie pozostawił na dwa lata, aby drewno należycie się wzmocniło poprzez wyleżenie i przeschnięcie[15].

W 1865 roku wykorzystał niewielką część tego drewna na skonstruowanie żebrowania dwóch dużych skrzydeł i ogona swoich lotów (resztę drewna zużył później na budowę pomostu i odskoczni, potrzebnych mu do startu). Wycinał, giął i sklejał listewki. Działał w myśl zasady, by maksymalnie zmniejszyć masę, czyli odrzucić wszystko, co mogło być zbyteczne. Na szkielecie rozpiął cienkie, samodziałowe, rańtuchowe płótno. Od końców listewek rozpinających płótno przeciągnął ku strzemionom sznury. Płótno zaimpregnował warzonym olejem lnianym (czyli pokostem), który dostarczyła mu wiejska olejarnia. Postanowił, że swój pierwszy lot wykona w miejscu, gdzie wielokrotnie obserwował ptaki szybujące nisko nad ziemią[24].

Konstrukcja Wnęka była przemyślana i ergonomiczna. Skrzydła miały być przypinane do tułowia oraz do nóg powyżej kolan za pomocą lekkiej, rzemiennej uprzęży (popręgów). Wraz z rozprostowaniem nóg i ugięciem rąk, lota zginały się jak skrzydła ptaka (ruchome były zapewne tylko lotki). Masa każdego ze skrzydeł wynosiła około 8 kg. Miały one przy tym na tyle niewielkie rozmiary (raczej kilka niż kilkanaście metrów długości), że możliwy był ich wygodny transport typowym chłopskim wozem konnym[25].

Wnęk wielokrotnie sprawdził wszystkie łączenia, dźwignie i linki wykonane z włókien lnianych impregnowanych szybko schnącym pokostem. Najpierw postanowił upewnić się, czy będzie w stanie sterować za pomocą rzemyków swoim aparatem latającym ciągniętym przez konia. Test wypadł pomyślnie. Następnie zdecydował się ocenić wytrzymałość skrzydeł i dokonał w tym celu czegoś, co można by uznać za badania zmęczeniowe prototypu. Wraz z żoną Ludwiką, przyciągnął ramię lotów do studziennego żurawia, zdjął przeciwwagę i przywiązał do niego skrzydło. Następnie oboje godzinami machali ramieniem żurawia, wprowadzając tym lotnię w drgania, które dopiero po wielu wahnięciach mogą doprowadzić do pękania niektórych części, jeśli nie zostały właściwie zaprojektowane i wykonane. Chwytając za łańcuch, wisząc na nim całym ciężarem ciała, ciągnęli szyję żurawia ku ziemi, a ramię wzlatywało do góry z łopoczącymi skrzydłami. Co się popsuło, Wnęk naprawiał metodą prób i błędów. Czynił to tak długo, aż wreszcie skrzydła wytrzymały obciążenie[15].

Opierając się na dokładnych obserwacjach lotu ptaków i drobiazgowej analizie kształtu ich skrzydeł, Wnęk skonstruował swoje sztuczne skrzydła w ten sposób, że nadał im mimo woli profil samostateczny, czyli taki, który po wytrąceniu skrzydeł z równowagi przez czynniki niezależne od woli pilota, np. nagły podmuch, powoduje ich powrót do pierwotnego położenia. Mógł do pewnego stopnia korygować położenie swych skrzydeł w locie przy pomocy nóg, trzymanych w strzemionach, od których szły linki do końców skrzydeł. Naciskając strzemiona operował końcówkami skrzydeł. Stąd wniosek, że wykonywane loty nie były bezwładne, ale sterowane przez pilota[15].

Porównując kształt lotów Wnęka i aparatu latającego pomysłu Leonarda da Vinci, można stwierdzić, że wykazują one podobieństwo w ogólnych zarysach, choć skrzydła Polskiego Ikara są mniejsze i bardziej okrągło zakończone. Wnęk zapewne dobrze zdawał sobie sprawę z tego, że chcąc bezpiecznie latać, musi się mocno rozpędzić podczas startu. Ta myśl widoczna jest w postaci wyrzeźbionego przez niego anioła, który po wykonaniu rozbiegu z rozpostartymi skrzydłami odbija się całą siłą swych mięśni od występu skalnego[15].

Swój pierwszy lot Wnęk wykonał z którejś z Górek Siedmiu Źródełek w kierunku rzeczki Żabnicy. Miało to miejsce w 1865 roku w czasie żniw, wczesnym rankiem, kiedy mógł liczyć na to, że niewielu ludzi będzie go oglądać. Jak można przypuszczać, wybrał taką porę dnia, aby mieć jak najmniej świadków ewentualnego niepowodzenia, gdyby coś poszło nie tak jak trzeba. Na podobieństwo bocianów postanowił wówczas skorzystać ze wznoszących prądów powietrza. Lot i lądowanie przebiegły pomyślnie. Okazało się jednak, że skrzydła trochę się zniekształciły i niekiedy wpadały w czasie lotu w drgania. Ci mieszkańcy Odporyszowa, którym udało się zobaczyć ten wyczyn rzeźbiarza, twierdzili, że był to lot na linie, holowany przez konia[26].

Po żniwach Wnęk zabrał się za udoskonalanie swojej konstrukcji. Do badań zachowania skrzydeł w locie wykorzystał wtedy kierat, który działał w ten sposób, że do jego dyszli zaprzęgało się konie albo woły, które chodząc w kółko obracały dużym kołem zębatym. Obroty tego koła przechodziły do wału, którego drugi koniec napędzał różne maszyny rolnicze – młocarnię, wialnię lub sieczkarnię. Podczas swoich testów Wnęk do końca jednego z dyszli zaprzęgał dwa konie, na które siadali lubiący przejażdżki chłopcy, a do końca przeciwległego dyszla mocował skrzydło ze swoich lotów. Mówił chłopcom, żeby poganiali konie do coraz szybszego biegu, aż skrzydło zacznie świstać, a sam zasiadał na środku kieratu, aby obracając się razem z nim dokładnie obserwować i słuchać, co się będzie działo. Tak badając skrzydła, zmieniając ich kształt i wygięcie, doprowadził wreszcie do tego, że nie wpadały już w drgania i stały się wystarczająco wytrzymałe. Zdaniem dra Stanisława Wałęgi o geniuszu Wnęka świadczy jego naukowe podejście do sprawdzania odporności konstrukcji lotniczej na drgania i wykorzystanie do badań kieratu, skoro nie było jeszcze tunelu aerodynamicznego[27].

Na tak dopracowanych i sprawdzonych skrzydłach odbył jesienią 1865 roku kolejne udane, kilkusetmetrowe loty próbne ze wzgórz. Nie wiadomo, czy były one holowane przez konia, czy swobodne. Dopiero wiosną zdecydował się latać nad tłumami ludzi. Pierwszy taki oficjalny pokaz odbył się w przeddzień Zielonych Świątek w 1866 roku. Wnęk ofiarował ten lot Matce Bożej, której był gorącym czcicielem[28].

Uzyskał od ks. Morgensterna zgodę na start z wieży kościoła odporyszowskiego po sumie odpustowej. Proboszcz zabronił mu jednak stanowczo przelotu nad budynkiem świątyni. Wnęk postanowił lecieć w stronę północną, gdzie w słoneczne dni powietrze z jarów szybko nagrzewało się i wypełzało na szczyty tworząc liczne kominy. W tym kierunku skierował więc i zamocował wraz ze swym pomocnikiem Michałem Sowińskim pomost z wystającą długą, grubą i elastyczną deską jesionową, mającą służyć za odskocznię[15].

Lot odbył się 19 maja 1866 roku po nieszporach[29] podczas uroczystości odpustowej w wigilię Święta Zesłanie Ducha Świętego, a obserwowały go tłumy ludzi (kilka tysięcy osób) specjalnie przybyłych, by podziwiać odwagę lotnika. Po 66 latach liczni żyjący jeszcze świadkowie opisywali profesorowi Tadeuszowi Sewerynowi to wydarzenie, które widzieli jako dzieci i które zapamiętali na całe życie. Zobaczyli wtedy specjalnie zainstalowany pomost u szczytu 45-metrowej dzwonnicy. Sam zaś kościół z wieżą zbudowany został na wierzchołku 50-metrowej wydmy, co daje łącznie 95 metrów wysokości ponad okoliczne doliny. Lota wciągnięto na pomost specjalnie do tego celu przygotowaną windą (na linach). Sam lotnik i jego pomocnik Sowiński dostali się na pomost najpierw po schodach, a potem – po drabinach[22].

Z pomocą Sowińskiego Wnęk odczepił lota od lin i ustawił je na pomoście. Latająca konstrukcja składała się z połączonych ze sobą dwóch skrzydeł i ogona. Pomocnik pomógł Wnękowi zainstalować się w niej – zacisnął mocno paski na jego piersiach, rękach i nogach oraz zamocował mu do nóg strzemiona z linkami, których zadaniem było uginanie końcówek płatów. Ten sposób sterowania używany był później w początkach XX wieku. Przez chwilę Wnęk stał na pomoście ze skrzydłami niewiarygodnie przedłużającymi jego wyciągnięte ramiona. W końcu wziął rozbieg po jesionowej desce, odbił się od niej mocno i skoczył w rozwierającą się pod nim przestrzeń. Ku zdumieniu patrzących ludzi nie spadł na ziemię, lecz przez moment zawisł nieruchomo, a potem machając jak ptak skrzydłami zaczął szybko sunąć w powietrzu przy olbrzymim aplauzie zgromadzonej publiczności. Obserwatorzy wkrótce stracili go z oczu za wzgórzem. Tłum natychmiast ruszył biegiem za nim. Odnaleziono śmiałka całego i zdrowego w odległości ponad dwóch kilometrów od kościoła. Okazało się, że wylądował w pobliżu źródeł, ale nie tych nad doliną Żabnicy, lecz innych, położonych wśród pól, na równinie zwanej Czarne Niwy[30], w pobliżu drogi z Żabna do Otfinowa. Nadbiegli ludzie i zgotowali mu gorącą owację. Omal mu nie połamali kości, tak mocno go ściskali, gratulując sukcesu. Z powrotem Wnęk jechał razem ze swoimi lotami na wozie, trzęsąc się na okropnych wybojach. Wskazując na niebo, powiedział: Tam nie miałem wybojów!. Natomiast zgodnie z innymi przekazami Wnęk został przyniesiony do Odporyszowa na ramionach zdziwionych i zachwyconych świadków jego wyczynu[31]. Według niektórych przypuszczeń był to lot holowany przez jakiś czas przez zaprzęg konny[18], a następnie, po nabraniu prędkości i odczepieniu liny – swobodny lot z wykorzystaniem prądów wznoszących i zboczowych[32].

W latach 1866-1869 (czyli około ćwierć wieku przed Niemcem Ottonem Lilienthalem uważanym za ojca i pioniera lotnictwa) Wnęk wielokrotnie powtarzał swoje loty z dzwonnicy, szybując w różnych kierunkach i osiągając rożne odległości. Udoskonalał przy tym nieustannie swoje sztuczne skrzydła, wprowadzając kolejne modyfikacje ich konstrukcji. Nie wiadomo, ile było tych lotów. Niektórzy świadkowie twierdzili, że przynajmniej osiem, inni – że kilkanaście. Wymagały one ciepłej, słonecznej pogody. Przy okazji większych świąt, odpustów i jarmarków, gdy warunki atmosferyczne na to pozwalały, Wnęk dokonywał kolejnych lotów z pomostu i to coraz dalszych. Czasem pokonywał tylko nieco ponad kilometr na swoich skrzydłach, ale niekiedy zalatywał aż na Pola Plebańskie. Planował też lot do rodzinnej Kaczówki, lecz marzenia tego nie udało mu się zrealizować. Najdłuższy jego lot miał wynosić aż 3 km. Być może niektóre lub wszystkie te loty były holowane przez konie (przynajmniej w początkowej fazie lotu). Wnęk uświetniał tymi wyczynami uroczystości kościelne i sprawiał, że do sanktuarium maryjnego napływały coraz większe tłumy pielgrzymów, nie wiadomo, czy bardziej do cudownego obrazu, czy po to, aby zobaczyć jego pokazy lotnicze[15].

Największe wątpliwości budzi dziś właśnie owa niezwykła długość tych lotów ślizgowych. Obecnie ocenia się, że Wnęk, nawet jeśli wykorzystywał prądy termiczne, zboczowe oraz wiejące wiatry, to na prymitywnej lotni mógł dolecieć najwyżej na odległość 200-300 metrów od kościoła i już nawet to należałoby uznać za ogromny sukces. Natomiast loty długości 2-3 km byłyby możliwe tylko przy olbrzymim doświadczeniu pilotażowym Wnęka i jednocześnie przy bardzo wysokim (wynoszącym co najmniej 7) współczynniku doskonałości jego statku powietrznego, niezwykle trudnym do osiągnięcia za pomocą materiałów konstrukcyjnych, jakimi dysponował i jakie zastosował[33]. Inny sposób na zwiększenie długości lotów to start za wyciągarką (z bębnem napędzanym np. za pomocą kieratu) lub użycie pojazdu holującego (np. wozu konnego)[22].

Wnęk zachwycał widzów i przekonywał niedowiarków. Podziw, jaki budził swoimi umiejętnościami rzeźbiarskimi, graniczył z lękiem przed nieznanymi i niezrozumiałymi dla ówczesnej społeczności wiejskiej próbami latania. Ludzie bali się go, tolerując zarazem jego dziwaczne zachowanie ze względu na ks. Morgensterna[10].

Te wyczyny lotnicze rzekomo zapewniły Polskiemu Ikarowi sławę sięgającą ponad lokalne kręgi. Prof. Tadeusz Seweryn w swej książce Technicy i wynalazcy ludowi (1961) napisał, że o Wnęku dowiedziano się w Krakowie, a w kronice wydarzeń umieszczonej w Kalendarzu Krakowskim Józefa Czecha z roku 1867 ukazała się informacja, iż w czerwcu 1866 roku w powiecie tarnowskim w Odporyszowie dziwak chłop na skrzydłach z wieży skakał. Późniejsi biografowie i autorzy artykułów prasowych powtarzali tę informację, zapewne bez jej zweryfikowania[34]. Jednakże Małgorzata Skowrońska, autorka najnowszej biografii Wnęka, twierdzi, że w Kalendarzu Krakowskim Józefa Czecha z 1867 roku nie ma takiego fragmentu i że jest to zapewne pomyłka prof. Seweryna[35].

Niektórzy biografowie zapewniali ponadto, że o lotach Jana Wnęka pisano też w gazetach krakowskich i warszawskich w latach 1868-1869, a pojawiające się wzmianki w ówczesnej prasie miałyby być koronnym dowodem, że loty takie się odbywały i że wiedziano o nich w ówczesnej znajdującej się pod zaborami Polsce, lecz nie przywiązywano do nich większej wagi. Pewien dziennik krakowski miał podać w 1868 roku wiadomość o wyczynach lotniczych Wnęka mimochodem, na marginesie takich sensacji, jak kradzież na balu brylantów arystokratce i narodziny dwóch cieląt zrośniętych brzuchami. Jednak żadne konkretne tytuły i daty wydania tych publikacji prasowych nie są podawane[36].

Niezwykle żywa jest za to do dziś tradycja tych lotów w Odporyszowie i sąsiednich wsiach, gdzie do tej pory mówi się o Janie Wnęku, jako o człowieku, który wiele rzeźbił i frukał (dial. małop. fruwał, latał). Fakt odbywania się lotów Wnęka potwierdził też stanowczo proboszcz Antoni Ślęzak, przebywający od roku 1933 w Odporyszowie. Powołał się on na to, że pokazy te miały miejsce w czasie odpustów, na oczach tysięcy widzów[15].

Z czasem ludzie zaczęli coraz bardziej bać się Wnęka, posądzali go o konszachty z diabłem. Ostatni lot Polski Ikar wykonał w czasie odpustu zielonoświątkowego (według różnych źródeł) 10 czerwca 1869 r.[37] lub 20 czerwca 1869 r.[38] Święto Zesłania Ducha Świętego przypadało jednak w 1869 roku na 27 maja, a odpust w Odporyszowie związany z tą uroczystością odbywał się zwyczajowo dzień wcześniej. Tym razem lot skończył się tragicznie. Wnęk wystartował jak zwykle z pomostu na dzwonnicy, lecz jeden z pasów mocujących niespodziewanie pękł po około 500 metrach lotu. Stracił równowagę, próbował skorygować lot, co mu się jednak nie udało. Runął na ziemię na łące przy Źródłach, w odległości 1350 metrów od dzwonnicy. Spadł w zarośla tarniny, na ostre kamienie i potłukł się tak dotkliwie, że nie mógł powstać o własnych siłach. To, że nie zginął na miejscu, zawdzięczał umiejętnemu użyciu swoich sztucznych skrzydeł w ostatniej fazie lotu, co pozwoliło mu nieco zmniejszyć prędkość spadania[39].

Ciężko ranny, został przyniesiony przez sąsiadów do swojego domu i tam przez około dwa miesiące walczył ze śmiercią. Pozostawał cały czas przytomny i nieustannie rozpytywał, czy ktoś używa jego skrzydeł. Jednak nie znaleźli się żadni śmiałkowie ani w Odporyszowie, ani w Kaczkówce, którzy by podjęli i kontynuowali jego pracę. Zmarł 10 sierpnia 1869 roku[40][41], pozostawiając żonę i pięcioro dzieci (w niektórych źródłach podawana jest data zgonu 10 lipca 1869 r.[42]). Nikt po jego śmierci nie poszedł w jego ślady, a wielki świat o nim nie usłyszał. Przeżył 40 lub 41 lat (w zależności od tego, która z dwu dat urodzenia jest prawdziwa). Uszkodzone loty natychmiast po wypadku mieszkańcy wsi spalili, gdyż uznali je za szatański wynalazek[43].

Do dziś nie wiadomo, jaka była przyczyna katastrofy. Niektórzy mieszkańcy Odporyszowa twierdzili, że sztuczne skrzydła z czasem zaczęły się zużywać i Wnęk zbudował sobie nowe o takiej samej konstrukcji jak stare, których jednak już tak dokładnie nie przetestował i uległy one awarii podczas swojego pierwszego lotu. Inni z kolei byli przekonani, że to zawiść jego pomocnika Sowińskiego popchnęła go do popełnienia zbrodni – miał przed lotem dokonać sabotażu i potajemnie uszkodzić skrzydła nadcinając rzemienie łączące konstrukcję, albo też, niby niechcący, przedwcześnie zepchnął Wnęka z pomostu. Zbliżała się bowiem wtedy data wypłacenia należności za prace rzeźbiarskie. Podejrzewano, że w głowie Sowińskiego powstała myśl pozbycia się Wnęka i zainkasowania samemu całej kwoty od ks. Morgensterna. Nie zachowały się jednak żadne źródła uzasadniające te oskarżenia, nie potwierdził ich też sam Wnęk przed swoją śmiercią. Być może wypadek był więc spowodowany po prostu nieumiejętnym przymocowaniem skrzydeł lub niespodziewanym silnym podmuchem wiatru[9].

Spoczął na odporyszowskim cmentarzu w nieoznakowanym grobie, ale nikt nie pamięta, gdzie dokładnie znajduje się jego mogiła. Wzmianki o miejscu pochówku nie ma też w księgach parafialnych. Być może z powodu podejrzeń o kontakt z siłami nieczystymi nie zachował się ani jego grób, ani nawet żadne informacje na temat jego lokalizacji. Nie można więc wykluczyć, że spoczywa w miejscu należnym wówczas samobójcom, chorym psychicznie i podejrzewanym o konszachty z szatanem. Trudno jednak wyobrazić sobie, aby ks. Morgenstern pozwolił na pochowanie rzeźbiarza w miejscu niegodnym – mogłoby to mieć miejsce jedynie wtedy, gdyby ten odmówił przyjęcia przed śmiercią świętych sakramentów (spowiedzi, wiatyku oraz namaszczenia chorych). O niczym takim mieszkańcy Odporyszowa jednak nie wspominają[44].

Inna hipoteza zakłada, iż grobu Wnęka nie można odnaleźć z tego powodu, że parafialny cmentarz od 1855 roku był wielokrotnie powiększany. Epidemie chorób zakaźnych, zawieruchy wojenne i migracje sprawiły, że w Odporyszowie od dawna nie mieszka już żaden z potomków Wnęka. Być może więc nikt nie opiekował się jego grobem, a niszczejąca mogiła została zrównana z ziemią przy kolejnych zmianach granic cmentarza[10].

Upamiętnienie

Pierwsi polscy kronikarze i historycy lotnictwa nie odnotowali ani nazwiska Wnęka, ani jego lotów. Jednak w latach 30. XX wieku zaczęło się to zmieniać. Mimo że dokonania Polskiego Leonarda da Vinci nie oddziałały postęp techniczny XIX wieku, ani nie znalazły odbicia w rozwoju polskiego lotnictwa, to jednak dostrzeżono, że temu wynalazcy i lotnikowi należy się chlubna wzmianka w dziejach polskiej awiacji jako dowód, że również wśród ludu wiejskiego były genialne jednostki. Dokonania Wnęka wyróżniają go spośród innych polskich konstruktorów-pionierów (Aleksander Ostrzeniewski, Wincenty Nowina Smagłowski i inni), stanowią też ważny rozdział w historii światowego lotnictwa[12][45].

Znakomity konstruktor nie pozostawił po sobie nie tylko żadnych dokumentów pisanych, ale nawet żadnych szkiców (jeśli nawet takie istniały, to mogły zostać spalone przez mieszkańców Odporyszowa tak jak jego lota). To, co dziś wiemy o jego wyczynach, pochodzi z relacji naocznych świadków, z którymi w 1932 r. rozmawiał pochodzący z Żabna prof. Tadeusz Seweryn, historyk i badacz sztuki ludowej, dyrektor krakowskiego Muzeum Etnograficznego, który zajął się udowodnieniem pionierskiej działalności Jana Wnęka. To jemu przypisuje się zasługę odkrycia istnienia Chłopskiego Ikara. Gdy prowadził badania naukowe na Powiślu Dąbrowskim, zetknął się w Odporyszowie z osobami pamiętającymi Wnęka. Z zainteresowaniem zanotował ich wspomnienia na temat pracy i działalności samorodnego rzeźbiarza, konstruktora i lotnika. Żyjący jeszcze wówczas zięć Jana Wnęka twierdził, że jako dziecko był naocznym świadkiem tych lotów i drobiazgowo opisywał profesorowi, jak jego teść mocował na sobie lota oraz wiele innych szczegółów. Podał pewne szczegóły budowy tych sztucznych skrzydeł, dzięki czemu można było zrekonstruować ich przypuszczalny wygląd[46].

W latach trzydziestych XX wieku żył jeszcze także ks. Stanisław Wnęk, jezuita, jedyny syn Jana Wnęka (zginął on tragicznie w wieku 84 lat, w roku 1944 pod gruzami domu rekolekcyjnego podczas bombardowania Lwowa). Prof. Seweryn nie uzyskał jednak od niego żadnych informacji ani o działalności rzeźbiarskiej, ani o dokonaniach lotniczych jego ojca. Nie wiadomo nawet, czy w ogóle się z nim kiedykolwiek skontaktował[47][48].

Prof. Seweryn znalazł w Odporyszowie rzeźby Jana Wnęka. Znaczna ich część uległa zniszczeniu jeszcze podczas I wojny światowej. Ocalałe prace schowane były na zapleczu kościoła i nie bardzo wiedziano, gdzie znaleźć dla nich odpowiednie miejsce. Profesor nabył wtedy dziewięć figur i tak dzieła tego artysty trafiły do kolekcji Muzeum Etnograficznego w Krakowie[10].

Do dziś dotrwało ponad 100 drewnianych figur. Około 90 z nich znajduje się w Odporyszowie w Muzeum Jana Wnęka przy kościele, a ponadto w kaplicy św. Małgorzaty zwanej też Ogrójcem oraz w niewielkim akacjowym lasku (dawnym cmentarzu cholerycznym) na Trelówce w kapliczkach Siedmiu Boleści Matki Bożej. Dziesięć dzieł artysty przechowywanych jest w Muzeum Etnograficznym w Krakowie, cztery – w Muzeum Etnograficznym w Tarnowie, a dwie - w Państwowym Muzeum Etnograficznym w Warszawie. Poza tym na odporyszowskim cmentarzu zachowało się jeszcze około 80 kamiennych rzeźb nagrobnych dłuta Wnęka, równie mistrzowsko wykonanych jak te drewniane[15]. Dwie figury (św. Jan i Matka Boska - fragment sceny Ukrzyżowania) z Państwowego Muzeum w Warszawie stanowiły część prywatnej przedwojennej kolekcji Milicy i Władysława Horbackich z Krakowa i zostały zakupione w roku 1958.

Możliwe, że Wnęk wyrzeźbił też sporą liczbę drewnianych krucyfiksów (podobnych do tego znajdującego się w Muzeum Etnograficznym w Krakowie) jako prezenty dla rodziny, znajomych oraz na sprzedaż dla pielgrzymów podczas odpustów. Zapewne wiele takich krzyży, wiszących do dziś w domach w Odporyszowie i w okolicy, to nierozpoznane dzieła Wnęka[49].

Po II wojnie światowej władze komunistyczne starały się zrobić z niego ludowego bohatera-geniusza. Szybko jednak odstąpiono od tego pomysłu, bo na przeszkodzie stanęła jego rzeźbiarska twórczość religijna[50].

Sławny polski inżynier i konstruktor lotniczy Czesław Zbierański, autor wydanej w Nowym Jorku w 1958 roku książki Narodziny lotnictwa polskiego stwierdził, że prawdopodobnie Wnęk był twórcą szybownictwa. Wyraził też opinię, że gdyby wszystko, co o nim wiemy, okazało się prawdą, to można by go zaliczyć do najwybitniejszych pionierów lotniczych świata, a nawet określić mianem pierwszego latającego człowieka[9].

Aleksander Minorski, autor zbeletryzowanej biografii Ikar znad Dunajca, wiele czasu poświęcił na rozmowy z mieszkańcami Odporyszowa i jego okolicy, aby zebrać jak najwięcej informacji o ich wybitnym ziomku sprzed stu lat. To rozpoznanie i wywiady prowadził w latach sześćdziesiątych XX wieku, kiedy żyli jeszcze ci, których rodzice pamiętali Jana Wnęka. Między innymi wiele się dowiedział od pewnego mieszkańca Odporyszowa, którego matka była koleżanką żony Wnęka. Ponadto bardzo dużo informacji przekazał mu profesor Tadeusz Seweryn[15].

W roku 1979 powstał krótkometrażowy (29 minut) inscenizowany film dokumentalny Być ptakiem, stanowiący fabularyzowaną biografię niezrozumianego przez wieś genialnego cieśli. W filmie wystąpili wyłącznie aktorzy amatorscy (tzw. naturszczycy) z Odporyszowa. Rolę główną zagrał kierowca Edward Piątek. Realizacja tego filmu wywarła duży wpływ na mieszkańców wsi, jeśli chodzi o podtrzymanie ich pamięci o Janie Wnęku. Dokument Być ptakiem był wyświetlany w telewizji hiszpańskiej, która zakupiła prawa do jego emisji[51].

Ocalałe po I wojnie światowej dzieła Wnęka przetrwały II wojnę światową już bez większych strat, ale pozostawały później długo w zapomnieniu. Dopiero w 1978 r. kustosz odporyszowskiego sanktuarium, ks. Henryk Chojnacki, umieścił rzeźby z niszczejących kaplic różańcowych w wieży przykościelnej, chroniąc je tym samym przed uszkodzeniem lub kradzieżą. Równocześnie rozpoczął on planowanie utworzenia muzeum poświęconego Janowi Wnękowi. Powstała koncepcja lokalizacji tej placówki obok kaplicy odpustowej, jednak brak środków finansowych, a także przeniesienie księdza Chojnackiego do Krajowego Duszpasterstwa Rodzin przy Episkopacie Polski spowodowały spowolnienie realizacji planów. Nie udało się dokończyć tego dzieła również jego następcy, ks. kustoszowi Januszowi Grenczakowi, który zmarł przedwcześnie[52].

Dopiero w 1988 r., w momencie kiedy została wymieniona posadzka w przykościelnej auli służącej jako miejsce spowiedzi podczas odpustów, przeniesiono kilka figur do tego pomieszczenia. Uczynili to ks. Jacek Moryto i ks. Dariusz Dobbek. W 1991 r. ksiądz Dobbek dokonał uroczystego otwarcia Muzeum Jana Wnęka. Można w nim zobaczyć rzeźby Mistrza zapatrzonego w gotyk (Narodzenie Pana Jezusa, Józef z Dzieciątkiem, Jezus nauczający w świątyni, Maria lamentująca i inne) oraz domniemany model słynnych sztucznych skrzydeł przez niego skonstruowanych, na których dokonywał swych pionierskich lotów[28].

Jak zauważył Jacek Andrzej Gałek, kolejny biograf Wnęka, mniej więcej co 20 lat wybucha zainteresowanie postacią Ikara znad Dunajca. Po dwóch burzach w czasach PRL (w latach 50. i 70.) przyszedł czas na promocję już w III Rzeczypospolitej, w latach dziewięćdziesiątych. Wówczas różne środowiska znów zaczęły się interesować Wnękiem. Pod koniec XX wieku wiedzę o osiągnięciach Polskiego Leonarda da Vinci próbowało upowszechnić Tarnowskie Stowarzyszenie Lotnicze i rozpoczęło walkę o przyznanie mu tytułu pioniera lotnictwa. Na przeszkodzie stanął jednak brak świadectw pisanych. Wnęk mający za publiczność ludzi niewykształconych nie mógł konkurować z Lilienthalem otoczonym tłumem reporterów[10][53].

Ówczesnemu proboszczowi ks. Henrykowi Surmie udało się zainteresować historią pioniera lotnictwa władze regionu (m.in. ówczesnego wojewodę tarnowskiego, a także burmistrzów Żabna i Dąbrowy Tarnowskiej oraz okolicznych sołtysów). Znalazły się fundusze, dzięki którym w centrum Odporyszowa, na placu przed kościołem stanął pomnik słynnego cieśli autorstwa Mariana Pajora z Łososiny. Ma on formę odrealnionej postaci mężczyzny. To wizja Ikara wznoszącego się na palcach tak, jakby za chwilę chciał rzucić się z wysoka. Do jego rozpostartych ramion przypięte są skrzydła. Odsłonięcie pomnika w Święto Zesłania Ducha Świętego w 1995 roku dokonane zostało w sposób bardzo uroczysty – uczestniczyły w nim tłumy ludzi, latało wiele motolotni oraz helikopter zrzucający kwiaty na pomnik. Drewno, z którego wykonano monument, okazało się jednak bardzo nietrwałe i szybko zbutwiało. Obecnie pomnik został zaprojektowany na wzór starego, ale wykonano go z tworzywa sztucznego, z daleka przypominającego brąz[10].

W 130. rocznicę ostatniego, tragicznego lotu Wnęka, w prawdopodobnym miejscu jego upadku na obrzeżach lądowiska w Morzychnie odsłonięto kamienny obelisk upamiętniający pierwszego polskiego szybownika. Krzyż, który stanął obok monumentu, wykonano z konstrukcji skrzydła samolotu sportowego[10].

W lipcu 2005 roku miała miejsce premiera przedstawienia plenerowego Ballada o Janie Wnęku, inspirowanego biografią wynalazcy, zrealizowanego przez Teatr Gry i Ludzie z Katowic. Spektakl w reżyserii Michała Nogiecia był następnie wystawiany w wielu miastach Polski oraz w Tunezji. Ta opowieść o pasji niezwykłego człowieka, o nieprawdopodobnych wyczynach lotniczych na wpół legendarnego herosa, pioniera lotnictwa, genialnego samouka, artysty i konstruktora, wszędzie spotykała się z bardzo życzliwym odbiorem[54].

Katolickie Stowarzyszenie Civitas Christiana oraz inni darczyńcy 15 sierpnia 2006 r. ufundowali kolejny krzyż i tablicę. Upamiętniają one miejsce urodzenia Jana Wnęka jako artysty rzeźbiarza oraz prekursora lotnictwa – Ikara znad Dunajca[55].

W 2009 r. ekspozycja w Muzeum Jana Wnęka została na nowo zaprojektowana i wykonana z okazji Małopolskich Dni Dziedzictwa Kulturowego. W tym samym roku także Muzeum Etnograficzne w Krakowie wystawiło kilka posiadanych rzeźb w Studium Obiektu – nowej sali ekspozycyjnej, w której w ciszy i spokoju można obcować ze sztuką[56].

Historycy nadal próbują zdobyć kolejne dowody potwierdzające dokonania lotnicze Jana Wnęka. Ustalenie położenia jego grobu byłoby ważne nie tylko ze względu na upamiętnienie tej niezwykłej postaci, ale mogłoby też przynieść nowe świadectwo potwierdzające loty Wnęka. Przeprowadzenie ekshumacji pozwoliłoby bowiem ustalić, czy zachowały się ślady złamań, jakich doznał podczas upadku. To byłby pośredni dowód potwierdzający jego loty[10].

Natomiast bezpośrednich świadectw można by szukać w raportach austriackiej żandarmerii przesyłanych do siedziby cyrkułu w Tarnowie, a stąd – do Wiednia. Wiadomość o tym, że ktoś wynalazł machinę latającą i wykonuje nią loty na oczach tysięcy ludzi, zapewne uznana zostałaby za ważną i wzbudziłaby zainteresowanie władz. Informacje o wyczynach Wnęka mogły się ponadto zachować w księgach parafialnych, obecnie spoczywających w archiwach Kurii diecezji tarnowskiej. Jeśli komuś uda się odnaleźć takie dokumenty, to Jan Wnęk zajmie swe miejsce w historii światowego lotnictwa. Sprawą musiałby się jednak zająć profesjonalny archiwista[10].

Gdyby wieża w kształcie nadanym jej przez Wnęka przetrwała do obecnych czasów, można by było też szukać na niej śladów zaczepów do mocowania podestu, z którego startował. Jednak spłonęła ona w 1915 roku, trafiona pociskiem zapalającym[44].

Jana Wnęka od czasów współczesnych dzielą cztery pokolenia. W Odporyszowie mieszka obecnie około tysiąca osób. W 2006 roku zmarła pani Maria Jurek (nazywana przez mieszkańców wsi Marysią Plebańską, ur. 1926). Była to ostatnia osoba, która poznała historię Wnęka od tych, którzy byli świadkami jego wyczynów[57]. Jednak pamięć o nim jest wciąż żywa. Jedna z ulic Odporyszowa nosi nazwisko Wnęka. W 2013 r. został on też patronem tamtejszej szkoły podstawowej. W uzasadnieniu takiej decyzji stwierdzono, że:

Szablon:CytatD

Postać Jana Wnęka w Polsce nadal jednak znana jest głównie miłośnikom sztuki. Natomiast światowa historia lotnictwa nie wspomina ani słowem o polskim pionierze, być może pierwszym człowieku na świecie, który na skonstruowanych własnoręcznie sztucznych skrzydłach wzniósł się w powietrze i pokonał odległość około 3 km. Na następców musiał czekać prawie pół wieku. Uznawany za pierwszego szybownika Lilienthal nigdy nie przekroczył granicy 400 m[58].

Do tej pory nie powstały żadne prace naukowe, które na poważnie zajęłyby się Wnękiem. Jednak przekazywane w Odporyszowie z pokolenia na pokolenie opowieści wyczynach lotniczych Chłopskiego Ikara noszą wszelkie znamiona prawdy. Trudno bowiem uznać, że lokalna społeczność XIX-wiecznej wsi mogła wymyślić tak skomplikowaną, spójną wewnętrznie i logiczną fantazję (wygląd skrzydeł, testy wytrzymałościowe na żurawiu i w kieracie, pomost startowy, odskocznia, loty holowane z wykorzystaniem zaprzęgu konnego, szczegółowe trasy lotów i miejsca lądowań)[59].

Ponadto istnieją pewne dowody, że Jan Wnęk nie był jedynym, lecz tylko jednym z wielu ówczesnych pionierskich konstruktorów lotniczych pochodzenia chłopskiego. W XIX wieku w znajdującej się pod zaborami Polsce powstało bowiem co najmniej kilka takich projektów maszyn latających cięższych od powietrza. Niektóre z nich zrealizowano i dokonano na nich prób wzlotów. W większości kończyły się one wypadkami, potłuczeniami lub złamaniami nóg niefortunnych lotników (Wojciech Kułach zwany Wawrzyńczakiem z Gliczarowa[60], anonimowy góral z Bukowiny[61], chłop z okolic Żywca[62], rzeźbiarz Jan Nastaj z Goruszowa[63], gazda Walcok z okolic Piwnicznej[64]). Sukcesem zakończył się natomiast lot mieszkańca wsi Górki w okolicach Krosna, dokonany w latach osiemdziesiątych XIX wieku, a więc kilkanaście lat po lotach Wnęka, ale też przed Lilienthalem. Naocznym świadkiem tego wydarzenia był jeden z polskich pionierów lotnictwa – Adam Ostaszewski, który opisywał je potem w swoich publikacjach. W Górkach do dziś jest bardzo żywa pamięć o tym lotniku, tak jak w Odporyszowie – pamięć o Janie Wnęku[65].

Przypisy

  1. a b c Grzegorz Graff: Mistrz znad Dunajca. [dostęp 2014-11-30].
  2. Małgorzata Skowrońska: Jan Wnęk. Między niebem a ziemią. 2008. s. 9. [dostęp 2014-11-25].
  3. Jan Wnęk (1828-1869). [dostęp 2014-11-25].
  4. a b Jan Wnęk (1828-1869). [dostęp 2014-11-30].
  5. Prekursor lotnictwa. Echo Radgoszczy, sierpień-wrzesień 2014. s. 6. [dostęp 2014-11-30].
  6. Małgorzata Skowrońska: Jan Wnęk. Między niebem a ziemią. 2008. s. 26. [dostęp 2014-11-25].
  7. Stanisław Gruiński: Dzieje szkolnictwa ludowego w Galicyi, cz. 1. 1916. s. 13. [dostęp 2014-11-25].
  8. Wiktoria Bator: Ikar z Kaczówki. [dostęp 2014-11-30].
  9. a b c d Cieśla Jan Wnęk. [dostęp 2014-11-30].
  10. a b c d e f g h i j k l Małgorzata Skowrońska: Lotny bohater zapatrzony w gotyk. Tarnowski Kurier Kulturalny, 17 maja 2009. [dostęp 2014-11-30].
  11. a b Zabytki Małopolski. Muzeum Jana Wnęka w Odporyszowie. [dostęp 2014-11-30].
  12. a b c Konstanty Wałęga: Chłopski Ikar znad Dunajca. Tarnowskie Echo, 6 grudnia 1995. s. 5. [dostęp 2014-11-30].
  13. Dni Dziedzictwa Kulturowego. 2013. [dostęp 2014-11-25].
  14. Grzegorz Graff: Mistrz zapatrzony w gotyk. 2008. s. 50. [dostęp 2014-11-25].
  15. a b c d e f g h i j k l m n Stanisław Wałęga: Jan Wnęk – podniebny bohater. [dostęp 2014-11-30].
  16. Michał Szyszka: Jan Wnęk. 2010. s. 20. [dostęp 2014-11-30].
  17. Ryszard Romanowski: Jan Wnęk pierwszy awiator. Projektowanie. Konstrukcje inżynierskie, maj 2010. [dostęp 2014-11-25].
  18. a b Andrzej Turek: Nikifor ptakom równy. Tarnowski Gość Niedzielny. [dostęp 2014-11-25].
  19. Jan Hoffmann: Anioł musi mieć duże skrzydła. 2008. s. 39. [dostęp 2014-11-25].
  20. Model skrzydeł Jana Wnęka. [dostęp 2014-11-30].
  21. Wnęk, „Lota”, 1866. [dostęp 2014-11-25].
  22. a b c Jan Wnęk – polski Ikar. [dostęp 2014-11-30].
  23. Jan Wnęk – polski Ikar. [dostęp 2014-11-25].
  24. Artyści z Powiśla Dąbrowskiego. Jan Wnęk. [dostęp 2014-11-30].
  25. Wnęk, „Lota”, 1866. [dostęp 2014-11-30].
  26. Jan Hoffmann: Anioł musi mieć duże skrzydła. 2008. s. 40. [dostęp 2014-11-30].
  27. Stanisław Wałęga: Jan Wnęk – podniebny bohater. [dostęp 2014-11-25].
  28. a b Sanktuarium Matki Boskiej Zwycięskiej w Odporyszowie. [dostęp 2014-11-30].
  29. Sanktuarium Matki Boskiej Zwycięskiej w Odporyszowie. [dostęp 2014-11-25].
  30. Przyrodą zainspirowani – Jan Wnęk. [dostęp 2014-11-25].
  31. Michał Szyszka: Jan Wnęk. 2010. s. 20. [dostęp 2014-11-25].
  32. Jan Hoffmann: Anioł musi mieć duże skrzydła. 2008. s. 40. [dostęp 2014-11-25].
  33. Wnęk, „Lota”, 1866. [dostęp 2014-11-25].
  34. Zabytki Małopolski. Muzeum Jana Wnęka w Odporyszowie. [dostęp 2014-11-25].
  35. Małgorzata Skowrońska: Jan Wnęk. Między niebem a ziemią. 2008. s. 13. [dostęp 2014-11-25].
  36. Stanisław Wałęga: Poczet bohaterów. Jan Wnęk. Przegląd Lotniczy, styczeń 1997. [dostęp 2014-11-25].
  37. 184 – rocznica urodzin Jana Wnęka – syna ziemi radgoskiej. 2012. [dostęp 2014-11-25].
  38. Przybliżyli postać Jana Wnęka. [dostęp 2014-11-25].
  39. Flying Machines. Jan Wnęk (1828-1869). [dostęp 2014-11-25].
  40. Sanktuarium Matki Boskiej Zwycięskiej w Odporyszowie. [dostęp 2014-11-25].
  41. Małgorzata Skowrońska: Jan Wnęk. Między niebem a ziemią. 2008. s. 10. [dostęp 2014-11-25].
  42. Lotnik Wnęk. [dostęp 2014-11-25].
  43. Ryszard Zaprzałka: Ten, który ptakom pozazdrościł. [dostęp 2014-11-30].
  44. a b Przyrodą zainspirowani – Jan Wnęk. [dostęp 2014-11-30].
  45. Michał Szyszka: Jan Wnęk. 2010. s. 21. [dostęp 2014-11-30].
  46. Stanisław Wałęga: Jan Wnęk – prekursor szybownictwa. Przegląd Lotniczy, 1/1997. [dostęp 2014-11-25].
  47. Cracovia Leopolis. [dostęp 2014-11-30].
  48. Stanisław Wnęk (1859-1944). [dostęp 2014-11-30].
  49. Grzegorz Graff: Mistrz zapatrzony w gotyk. 2008. s. 50. [dostęp 2014-11-25].
  50. Skrzydlaty Jan. [dostęp 2014-11-30].
  51. Małgorzata Skowrońska: Jan Wnęk. Między niebem a ziemią. 2008. s. 14. [dostęp 2014-11-30].
  52. Historia Muzeum Jana Wnęka. [dostęp 2014-11-30].
  53. Robert Buchta: 140. rocznica śmierci Jana Wnęka. [dostęp 2014-11-30].
  54. Teatr Gry i Ludzie: Ballada o Janie Wnęku. [dostęp 2014-11-25].
  55. Żarowianie. 2006. [dostęp 2014-11-30].
  56. Małgorzata Skowrońska: Lotny bohater zapatrzony w gotyk. Tarnowski Kurier Kulturalny, 17 maja 2009. [dostęp 2014-11-25].
  57. Odporyszów – portrety. 2008. s. 82. [dostęp 2014-11-30].
  58. Ryszard Romanowski: Jan Wnęk – pierwszy awiator. maj 2010. [dostęp 2014-11-30].
  59. Jan Hoffmann: Anioł musi mieć duże skrzydła. 2008. s. 35. [dostęp 2014-11-30].
  60. Kułach (Wawrzyńczak) skrzydła, początek XIX w.. [dostęp 2014-11-25].
  61. Anonimowy góral (Lotnia bukowińskiego Ikara), ok. 1832. [dostęp 2014-11-25].
  62. Chłop z okolic Żywca, prawdopodobnie XIX w.. [dostęp 2014-11-25].
  63. Rzeźbiarz z Goruszowa, II połowa XIX w.. [dostęp 2014-11-25].
  64. Walcok-skrzydła, XIX wiek. [dostęp 2014-11-25].
  65. Wieśniak z Górek- skrzydła (Lota), lata 1880-te. [dostęp 2014-11-25].

Bibliografia

  • Eugeniusz Banaszczyk: Karuzela pod gwiazdami, Wydawnictwo Iskry, Warszawa 1960.
  • Eugeniusz Banaszczyk: Pierwsze skrzydła, Wydawnictwo Ministerstwa Obrony Narodowej, Warszawa 1972.
  • Kazimierz Chorzewski: Z dawnych lotów, Wydawnictwo Ministerstwa Obrony Narodowej, Warszawa 1979.
  • Jacek Andrzej Gałek: Jan Wnęk. Latał przed Lilienthalem, Tarnów 2001.
  • Urszula Gieroń: Polski Ikar. Jan Wnęk z Odporyszowa, Tarnów 1996.
  • Andrzej Glass: Polskie konstrukcje lotnicze 1893-1939, Wydawnictwo Komunikacji i Łączności, Warszawa 1977.
  • Andrzej Glass: Polskie konstrukcje lotnicze do 1939, tom 1, Wydawnictwo STRATUS, Sandomierz 2004.
  • Stanisław Januszewski: Pionierskie poczynania Polaków. Szybowce, Skrzydlata Polska nr 50/1978.
  • Edmund Jungowski: O pionierach polskiej myśli lotniczej, Wydawnictwo Naukowo-Techniczne, Warszawa 1967.
  • Ks. Stanisław Kołodziej: Parafia Odporyszów. Zarys dziejów.
  • Aleksander Minorski: Ikar znad Dunajca, Nasza Księgarnia, 1970.
  • Adam Molenda: Kto nam dał skrzydła?, Dziennik Polski, nr 256, 2 listopada 2002 r., s. 31.
  • Muzeum Jana Wnęka w Odporyszowie, Gość Niedzielny nr 47, 27 listopada 2011.
  • Tadeusz Seweryn: Technicy i wynalazcy ludowi, Warszawa 1961.
  • Małgorzata Skowrońska: Jan Wnęk, Odporyszów-Kraków 2007.
  • Ks. Henryk Surma CM, Jacek Andrzej Gałek: Sanktuarium Matki Bożej Zwycięskiej Odporyszów.
  • Jan Umiński: Polski Ikar z Odporyszowa, Źródło, nr 21, 2001, s. 17.
  • Stanisław Wałęga: Chłopski Ikar znad Dunajca, Tarnowskie Echo, Magazyn Informacyjny TEMI z 6 grudnia 1995.
  • Stanisław Wałęga: Jan Wnęk – prekursor szybownictwa, Przegląd Lotniczy 1/1997.
  • Allen H. Wheeler: Building Aeroplanes, Those Magnificent Men, California 1965.

Linki zewnętrzne