W 1898 roku wybuchła wojna amerykańsko-hiszpańska. Stany Zjednoczone dążyły do hegemonii gospodarczej na Pacyfiku oraz rozszerzeniu swoich wpływów w Ameryce Środkowej i Południowej. Aby osiągnąć te dwa cele, musiały z tych rejonów wyprzeć Hiszpanię. Amerykanom najbardziej zależało na przejęciu Kuby i Filipin, kolonii hiszpańskich bogatych w cenne surowce naturalne.
Flota hiszpańska bazowała w Zatoce Manilskiej. Admirał Montoja ustawił swoje okręty w dwóch liniach w szyku "torowym" tuż przy brzegu, gdzie woda była najpłytsza. Okazało się to poważnym błędem, który podczas bitwy nie dał szans okrętom hiszpańskim na podjęcie walki.
Adm. Dewey, wiedząc, że wróg nie jest w stanie manewrować, podpłynął do okrętów przeciwnika na bardzo małą odległość i rozpoczął silny ostrzał artyleryjski. Hiszpanie odpowiadali ogniem wręcz symbolicznie. Amerykanie wykonali trzy nawroty i po krótkiej walce wroga flota została unicestwiona. Ostatnie salwy amerykańskie były oddawane z odległości 200 metrów.
Hiszpanie ponieśli klęskę. Stracili całą flotę tzn. 2 lekkie krążowniki i 7 kanonierek. Amerykanie wyszli z bitwy z minimalnymi stratami własnymi (1 zabity i 9 rannych).