Przejdź do zawartości

Zabójstwa dokonane przez rodzinę Zakrzewskich

Z Wikipedii, wolnej encyklopedii
To jest stara wersja tej strony, edytowana przez 5.173.16.60 (dyskusja) o 17:48, 22 gru 2020. Może się ona znacząco różnić od aktualnej wersji.

Józef, Czesław i Adam Zakrzewscy[1] – Józef Zakrzewski i jego dwóch synów: starszy Czesław i młodszy Adam, członkowie jednej rodziny odpowiedzialni za zamordowanie we wsi Rzepin niedaleko Starachowic (w ówczesnym województwie kieleckim, powiat iłżecki, gmina Pawłów, obecnie na terenie województwa świętokrzyskiego w powiecie starachowickim) 5-osobowej rodziny sołtysa wsi Mieczysława Lipy w nocy z 2 na 3 listopada 1969 r.[1] Józef i Czesław Zakrzewscy dodatkowo popełnili trzy kolejne zabójstwa dokonane w latach wcześniejszych na terenie gminy. Za swoje zbrodnie Józef i Czesław zostali skazani na karę śmierci i powieszeni. Adam Zakrzewski, ze względu na młody wiek, został skazany na 25 lat pozbawienia wolności. Po kilku latach odbywania kary powiesił się w więziennej celi.

Morderstwo rodziny Lipów

W noc zaduszkową z 2 na 3 listopada 1969 roku mieszkańcy wsi Rzepin zauważyli pożar w zabudowaniach rodziny Lipów. Wielu mieszkańców pospieszyło z pomocą, spaleniu uległa większa część domu, zanim ogień się rozprzestrzenił wyciągnięto ciała wszystkich 5 osób. Wszyscy myśleli, że wydarzył się nieszczęśliwy wypadek, a sołtys wsi, 45-letni Mieczysław Lipa, jego 27-letni bratanek Władysław Lipa, 54-letnia bratowa Zofia Lipa, 81-letnia matka Maria Lipa oraz 18-letnia żona bratanka Władysława Krystyna Lipa (była w zaawansowanej ciąży) zginęli w pożarze. Po krótkim śledztwie okazało się, że przyczyną śmierci rodziny Lipów nie były płomienie i dym, ale brutalne zabójstwo. Wszyscy zginęli przeważnie we śnie od ciosów zadanych tępym narzędziem, mieli rany cięte i kłute, jak się później okazało zadane siekierą i motyką. Sprawca lub sprawcy podłożyli w obejściu snopki słomy i wzniecili pożar w celu zatarcia śladów.

Zaczęto rozważać motyw rabunkowy zbrodni. Mieczysław Lipa był sołtysem i miał sporą kwotę ok. 20 tys. zł, zebraną na poczet podatków. Innym motywem zabójstwa mogła być zemsta. Na mieszkańców Rzepina padł strach, wśród nich był groźny morderca. Krąg podejrzanych szybko zawęził się do ok. 40 osób, na ich czele figurowała rodzina Józefa Zakrzewskiego. Jego syn Czesław notowany był za rozboje, napady rabunkowe i inne drobne przestępstwa, ojciec Józef miał zatargi z sołtysem o niepłacenie podatków i niewywiązywanie się z obowiązkowych dostaw produktów rolnych. We wsi nie byli oni zbyt lubiani, Czesława wręcz bano się, zwłaszcza że wiele jego „wybryków” pozostawało bez prawnych konsekwencji, podobno często nosił przy sobie broń.

Mordercza rodzina

Początkowo nie było dowodów na postawienie zarzutów Zakrzewskim. W lutym 1970 roku postanowiono aresztować Czesława Zakrzewskiego (ojca trójki dzieci) za kradzież drewna z lasu. Nie miał alibi, a jego żona zeznała, że w noc dokonania zbrodni nie nocował w domu. Śledczy byli niemal pewni, że jest głównym sprawcą mordu. Postanowiono zastosować specjalne środki. W celi z Czesławem umieszczono agenta, który miał wyciągnąć od niego informacje na temat zabójstwa rodziny Lipów, a w domu Zakrzewskich zamontowano podsłuch. W lipcu 1970 r. po prawie 5 miesiącach od aresztowania nastąpił przełom. Czesław (niezbyt inteligentny, prosty człowiek) dał się namówić przez współwięźnia/agenta MO na napisanie listu do radia Wolna Europa opisującego jego zbrodnie jako walkę z władzami komunistycznej Polski. Agent wmówił mu, że tylko tak uniknie „stryczka”, a agenci Wolnej Europy odbiją go z rąk MO i wywiozą na Zachód.

Prawda wyjawiona w listach była wstrząsająca. Ponad 60-letni Józef Zakrzewski i jego synowie okazali się sprawcami zbrodni. Aresztowano ojca Czesława – Józefa oraz jego młodszego brata Adama. Czesław ze szczegółami opowiedział i opisał wcześniejsze trzy morderstwa, dotychczas nierozwiązane, dokonane wraz z ojcem w połowie lat 50 i 60. Bolesława Hartunga ze Starachowic zabili 7 czerwca 1954, strzelając skrycie do niego na leśnej drodze. Miejscowego dentystę Jana Borowca zastrzelili na początku lat 60, gdy próbował wyrwać się im w obejściu własnego gospodarstwa. Innego spektakularnego morderstwa dokonali na innym sołtysie, Jerzym Janie Żaczkiewiczu. Został on wyciągnięty z domu 13 grudnia 1957 o 2.00 w nocy. Z owiniętą ręcznikiem głową i krowim łańcuchem na szyi został wyprowadzony na zewnątrz w pobliże studni, gdzie sprawcy ściągnęli mu spodnie do kostek odsłaniając pośladki i zamordowali ciosami zadanymi bagnetem w kark. Ciało ofiary wrzucili do studni, rankiem zostało ono odnalezione przez jego małoletnią córkę. Podczas przesłuchań wyszło na jaw, że rodzina Zakrzewskich praktykowała zaskakujący obrzęd. Na te osoby, które mieli zamordować, bo czymś im zawiniły, przy krzyżu i lichtarzach ustawionych na stoliku w pokoju ojca, wydawali wyrok śmierci. Miała w tym uczestniczyć także matka Czesława i Adama, Helena Zakrzewska, która podobno brała świece i wypowiadała na wpół magiczne słowa np. „Niech Borowiec skapie”, wówczas to po roku od wydania wyroku ojciec i syn dokonywali zabójstwa. Helena Zakrzewska nie przyznała się do zarzucanych jej czynów, a żadne inne dowody nie wskazywały, że wiedziała o morderstwach.

Czesław Zakrzewski przyznał się do morderstw, rabunków, podpaleń i rozbojów. Podczas zabójstw zawsze nosił kominiarkę zakrywającą twarz. Pokazał, gdzie ukrył broń, zakrwawione ubrania i inne dowody świadczące o winie. Jak twierdził, pomordowani byli złymi ludźmi. Ponieważ ofiary związane były z aparatem administracyjnym państwa, swoje zbrodnie uparcie przedstawiał jako walkę z komunizmem. Wszystkich zastanawiał fakt, dlaczego rodzina Zakrzewskich skutecznie unikała kary przez tyle lat. Okazało się, że wydatnie pomagał im w tym sędzia sądu rejonowego w Starachowicach, skazany za swoje czyny na 4 lata pozbawienia wolności. Sędzia W. został przedstawiony przez Czesława Zakrzewskiego jako agent Wolnej Europy, któremu on i ojciec przysięgali posłuszeństwo na bliżej niesprecyzowany przedmiot, podobno czaszkę. W śledztwie Józef Zakrzewski i jego dwaj synowie zachowywali się jakby byli nie w pełni władz umysłowych, być może była to sprytna linia obrony, nie zmienia to faktu, że byli ludźmi pozbawionymi uczuć wyższych, a ich inteligencja oscylowała poniżej przeciętnej.

Proces i kara

Proces Zakrzewskich był szeroko relacjonowany w ówczesnej prasie i telewizji, podczas wizji lokalnych wzburzony tłum ludzi domagał się samosądu. Czesław Zakrzewski prawie do końca wierzył, że zostanie uwolniony przez agentów Wolnej Europy, agenci milicji utwierdzali go w tym przekonaniu. Był głównym sprawcą morderstw, to on dobijał ofiary motyką i podpalił słomę. Józef Zakrzewski załamał się pod koniec śledztwa, próbując ratować młodszego syna (prokurator żądał dla wszystkich kary śmierci) wziął całą winę na siebie, na sali rozpraw z płaczem zeznawał, że wina leży po jego stronie, a Adam poszedł z nimi „jak krowa do szlachtuza”, że „biedne dziecko, nic nie winien”. Proces Zakrzewskich rozpoczął się 22 marca 1971. Sąd Wojewódzki w Kielcach wyrokiem z dnia 28 czerwca 1971 r. skazał Józefa Zakrzewskiego (lat 66) na karę śmierci, Czesława Zakrzewskiego (lat 42) na karę śmierci, Adama Zakrzewskiego (lat 24) na 25 lat pozbawienia wolności (wówczas najdłuższa kara terminowego więzienia, dożywocie zniósł kodeks karny z 1969 r.). Sąd Najwyższy podtrzymał wyroki w mocy. W stosunku do skazanych na karę śmierci Rada Państwa nie skorzystała z prawa łaski. Wyroki wykonano przez powieszenie w lutym 1972 r. w krakowskim więzieniu na ulicy Montelupich 7. Adam Zakrzewski po kilku latach powiesił się w więziennej celi.

Ofiary Zakrzewskich

  • Bolesław Hartung
  • Jerzy Jan Żaczkiewicz
  • Jan Borowiec
  • Mieczysław Lipa
  • Władysław Lipa (bratanek Mieczysława)
  • Krystyna Lipa (żona Władysława, w zaawansowanej ciąży)
  • Maria Lipa (matka Mieczysława)
  • Zofia Lipa (bratowa Mieczysława)

Bibliografia

Przypisy