Pacyfikacja wsi Jamy

Z Wikipedii, wolnej encyklopedii
Pacyfikacja wsi Jamy
Państwo

Polska pod okupacją III Rzeszy

Miejsce

Jamy

Data

8 marca 1944

Liczba zabitych

152 osoby

Typ ataku

masowy mord

Sprawca

III Rzesza

Położenie na mapie Polski w 1939
Mapa konturowa Polski w 1939, w centrum znajduje się punkt z opisem „miejsce zdarzenia”
Ziemia51°30′31″N 22°49′28″E/51,508611 22,824444

Pacyfikacja wsi Jamy – masowy mord na ludności cywilnej połączony z podpaleniami i grabieżą mienia, dokonany przez okupantów niemieckich 8 marca 1944 we wsi Jamy pod Ostrowem Lubelskim.

W nocy 7/8 marca 1944 partyzanci Armii Ludowej zaatakowali oddział turkmeńskich kolaborantów, który zatrzymał się na postój w Jamach. W odwecie niemiecka ekspedycja karna przeprowadziła następnego dnia pacyfikację wsi. Z rąk Niemców i ich kolaborantów zginęły wówczas 152 osoby, w tym wiele kobiet i dzieci. Jamy zostały doszczętnie spalone.

Geneza[edytuj | edytuj kod]

Leżące nad rzeką Tyśmienica Jamy były przed wojną stosunkowo dużą wsią, liczącą 622 mieszkańców oraz 120 gospodarstw z ok. 220 budynkami[1]. W latach II wojny światowej miejscowa ludność aktywnie współpracowała z ruchem oporu[2]. W tym okresie Jamy doznały także poważnych strat ludzkich i materialnych. Zimą 1941/42 czerwonoarmiści zbiegli z niemieckich obozów jenieckich przywlekli epidemię tyfusu plamistego, która spowodowała śmierć wielu mieszkańców[3]. W wyniku napadu dokonanego przez niezidentyfikowaną bandę nocą 28/29 kwietnia 1943 zginęło pięć osób, a kilkanaście rodzin straciło dach nad głową. Wreszcie 19 czerwca 1943 Niemcy aresztowali w Jamach 29 mężczyzn w wieku od 18 do 45 lat, których osadzili następnie w obozie koncentracyjnym na Majdanku[4]. Największą tragedią, która dotknęła wieś, była jednak niemiecka pacyfikacja w dniu 8 marca 1944.

Bezpośredniej przyczyny pacyfikacji należy szukać w wydarzeniach, które rozegrały się w Jamach dzień wcześniej. Wieczorem 7 marca do wsi przybył kilkudziesięcioosobowy[a] oddział złożony z byłych żołnierzy sowieckich na służbie niemieckiej[5]. W polskich źródłach owych kolaborantów określano mianem „Kałmuków” lub „Mongołów[6][7]. Z zachowanych niemieckich dokumentów wynika natomiast, że należeli oni do 0498 jednostki Turkmenów[8]. Prawdopodobnie żołnierze byli w Jamach tylko przejazdem. Część polskich źródeł sugeruje, iż mogli stanowić straż przednią ekspedycji karnej, której zadaniem było przeprowadzenie operacji przeciwpartyzanckiej w pobliskich Lasach Parczewskich[5].

Po przybyciu do wsi żołnierze wezwali sołtysa Wiktora Szkuata i polecili mu wyznaczyć furmanów, którzy następnego dnia mieli ich zawieźć w bliżej nieokreślonym kierunku. Zażądali ponadto alkoholu i kolacji, którą miały przygotować wyznaczone przez sołtysa kobiety. Szkuat wskazał przybyszom pięć dużych gospodarstw, w których zatrzymali się na nocleg[b][9]. Po zmroku żołnierze rozkazali mieszkańcom Jam, aby zamknęli się na noc w domach i nie palili żadnych świateł[10]. Na temat dalszego przebiegu wydarzeń istnieją sprzeczne relacje. Część świadków twierdziła, że pod wpływem alkoholu Turkmeni zaczęli zachowywać się w sposób agresywny i prowokacyjny, a nawet przystąpili do napastowania kobiet, które usługiwały im przy kolacji. Z tego powodu zdesperowana ludność miała jakoby zwrócić się o pomoc do polskich partyzantów[11][12][13]. Znane są jednak także inne świadectwa, wskazujące, że żołnierze odnosili się do mieszkańców w sposób poprawny[14].

Tymczasem wieść o przybyciu Turkmenów szybko dotarła do partyzantów Armii Ludowej, którzy kwaterowali w pobliskiej Babiance. Dowódca Obwodu Lubelskiego AL Mieczysław Moczar ps. „Mietek” podjął decyzję o przeprowadzeniu wypadu na Jamy. Nie udało się ustalić, czy była to jego własna inicjatywa, czy też o przeprowadzeniu akcji zadecydowały rzekome prośby mieszkańców wsi[c][14]. Atak poprzedziło rozpoznanie przeprowadzone w Jamach przez dwóch zwiadowców, z których jeden – Mikołaj Meluch ps. „Kolka” – był mieszkańcem wsi. Starcie rozpoczęło się 7 marca około godz. 23:00. Partyzanci zamierzali uderzyć jednocześnie na wszystkie pięć gospodarstw zajętych przez Turkmenów, czego nie udało się jednak wykonać z powodu czujności nieprzyjaciela. Utrata elementu zaskoczenia pozwoliła części Turkmenów wymknąć się z pułapki[15]. Niemniej polski atak został uwieńczony powodzeniem. Za cenę jednego poległego partyzanci zabili bowiem około 7–8 nieprzyjaciół, a kilku innych zranili. Ponadto 9 lub 10 Turkmenów wzięto do niewoli, a następnie rozstrzelano[d][1][6].

Przebieg pacyfikacji[edytuj | edytuj kod]

Turkmeni, którzy przeżyli atak partyzantów, powrócili nad ranem do wsi i rozkazali sołtysowi wyznaczyć 12 furmanów, którzy mieli odwieźć ich rannych kolegów do Ostrowa Lubelskiego. Niedługo po wyruszeniu w drogę żołnierze polecili furmanom skręcić w kierunku przystanku kolejowego w Brzeźnicy Bychawskiej. W lesie przed linią kolejową kolumna napotkała na jeden z pododdziałów niemieckiej ekspedycji karnej, który zmierzał w kierunku Jam. Furmanom polecono zejść z wozów i ustąpić miejsca nowo przybyłym żołnierzom. Jeden z Turkmenów rozkazał Bronisławowi Mycce uciekać, po czym oddał do niego śmiertelne strzały. Pozostałych Polaków odprowadzono z powrotem do Jam. Na skraju wsi, nieopodal gospodarstwa Grzegorza Chocyka, żołnierze rozkazali furmanom uciekać, po czym otworzyli do biegnących ogień z broni maszynowej. Egzekucję przeżył jedynie Jan Jarmoń[e][16].

Tymczasem Jamy otoczyła niemiecka ekspedycja karna, licząca według niektórych źródeł nawet do tysiąca żołnierzy[7]. Akcją pacyfikacyjną kierowali prawdopodobnie niemieccy oficerowie przysłani z Siedlec[8]. W skład podległych im oddziałów wchodzili funkcjonariusze SS i żandarmerii oraz wschodni kolaboranci[6]. Wśród tych ostatnich znajdowało się nawet do 400 Turkmenów, w tym żołnierze tej samej jednostki nr 0498, którą poprzedniego dnia zaatakowali partyzanci[8]. Józef Fajkowski i Jan Religa twierdzili ponadto, że w pacyfikacji uczestniczyli bliżej niezidentyfikowani „ukraińscy nacjonaliści[12]. Mieszkańcy Jam spodziewali się niemieckiego odwetu, stąd po zakończeniu nocnej potyczki wielu z nich uciekło do sąsiednich miejscowości. Rankiem wokół wsi zamknął się jednak niemiecki kordon, na skutek czego część niedoszłych uciekinierów została zmuszona do zawrócenia. Ponadto wielu mieszkańców postanowiło pozostać w Jamach, gdyż nie chcieli pozostawiać dobytku bez opieki lub liczyli, że okupanci nie będą mścić się na kobietach, dzieciach i starcach[17].

Niemiecki atak nastąpił około godziny 11:00[7], a sygnałem do jego rozpoczęcia był dźwięk trąbki[18] lub – jak twierdził Bolesław Kapitan – wystrzelenie rakiety sygnalizacyjnej[19]. Napastnicy, posuwając się tyralierą od strony Ostrowa, systematycznie wypędzali mieszkańców z budynków, które następnie doszczętnie ograbiano i podpalano. Ludność mordowano bez względu na wiek i płeć. Świadkowie wspominali, że żołnierze zamknęli grupę Polaków w jednej z obór, którą następnie podpalili. Inną grupę, liczącą około 30 osób, spędzono w jedno miejsce i rozstrzelano ogniem broni maszynowej[20]. W czteroklasowej szkole powszechnej spalono żywcem nauczycielkę Adelę Sieradczuk[21]. W czasie pacyfikacji dochodziło do aktów wyjątkowego bestialstwa – zakłuwania bezbronnych bagnetami, wrzucania dzieci do płonących budynków. Kobiety i dziewczęta były przed śmiercią gwałcone[8][12][13]. Miały jednak również miejsce przypadki, gdy żołnierze w tajemnicy przed swoimi kolegami i przełożonymi oszczędzali niedoszłe ofiary, w szczególności dzieci[22]. Masakra trwała mniej więcej do godziny 15:00. Po jej zakończeniu niemieckie oddziały odeszły w kierunku Tyśmienicy[8].

W wyniku pacyfikacji wieś została niemal doszczętnie zniszczona. Ocalał tylko jeden dom mieszkalny, trzy spichlerze oraz jedna stodoła[23]. Przez długi czas występowały natomiast trudności z ustaleniem dokładnej liczby zamordowanych. W publikacjach wydanych w okresie PRL podawano szacunki wahające się w przedziale od 147[6] do prawie 200[24]. Na pomniku wzniesionym po wojnie w Jamach widniała przez wiele lat liczba 186 zamordowanych[25]. Z kolei w 1976 roku komenda MO w Ostrowie Lubelskim, działając na potrzeby śledztwa prowadzonego przez Okręgową Komisję Badania Zbrodni Hitlerowskich w Lublinie, sporządziła listę ofiar pacyfikacji Jam, na której widniały nazwiska 183 osób. Liczba ta okazała się jednak zawyżona, gdyż ujęto w niej również mieszkańców wsi, którzy zginęli w innym miejscu i czasie. Dopiero w 1992 roku badania prowadzone przez komisję pod przewodnictwem Eugeniusza Niechody pozwoliły ustalić, że 8 marca 1944 zamordowano w Jamach 152 osoby[26]. W gronie ofiar znalazło się 95 kobiet i 57 mężczyzn, w tym 31 dzieci w wieku do lat 10[27]. Najmłodszą ofiarą pacyfikacji była sześciomiesięczna Janina Szkuat, najstarszą – osiemdziesięciotrzyletnia Marcela Szkuat[28]. Obok rodowitych mieszkańców wsi zginęło także kilka osób z rodziny Witkowskich, wysiedleńców z ziem wcielonych do Rzeszy[23].

Epilog[edytuj | edytuj kod]

Niemcy prawdopodobnie planowali spacyfikować również sąsiednią Babiankę, lecz odwiodła ich od tego właścicielka tamtejszego majątku ziemskiego, Elżbieta Łącka. Dzięki jej wysiłkom udało się także uniemożliwić Niemcom wykrycie mieszkańców Jam przebywających w tym czasie w Babiance[8]. Zgrupowanie AL dowodzone przez Mieczysława Moczara zdołało wymknąć się niemieckiej obławie[6].

Pogorzelcom, którzy przeżyli pacyfikację, schronienia udzielili mieszkańcy Ostrowa i sąsiednich miejscowości. W akcji pomocowej udział wzięła również dziedziczka Łącka z Babianki. Rannych umieszczono w szpitalu w Lubartowie[25].

9 marca do spalonej wsi udała się grupa mężczyzn z Ostrowa. Był wśród nich Marian Kotowski – członek BCh, w cywilu fotograf – który zdołał potajemnie wykonać kilka zdjęć (znajdują się one obecnie w archiwum IPN)[23]. Mężczyźni zebrali ciała zamordowanych i przewieźli na ostrowski cmentarz parafialny, gdzie spoczęły we wspólnej mogile[25].

Upamiętnienie[edytuj | edytuj kod]

Uchwałą Prezydium Krajowej Rady Narodowej z 19 sierpnia 1946 roku Jamy zostały odznaczone Krzyżem Grunwaldu III klasy[29].

Na zbiorowej mogile na cmentarzu w Ostrowie Lubelskim umieszczono po wojnie tablice z nazwiskami zamordowanych oraz pomnik z napisem o treści:[25][30]

Pomordowanym mieszkańcom wsi Jamy w czasie pacyfikacji 8-III-1944 społeczeństwo Ostrowa Lub.”

Staraniem miejscowej ludności niewielki pomnik wzniesiono także w Jamach[13]. Obecnie widnieje na nim napis o treści:[30]

Dla uczczenia pamięci 152 osób zamordowanych przez okupanta hitlerowskiego w czasie pacyfikacji wsi Jamy w dniu 8 marca 1944 roku społeczeństwo powiatu lubartowskiego w hołdzie poległym w XX rocznicę pacyfikacji wznosi ten pomnik
Powiatowy Komitet Obchodów XX rocznicy PRL

Kilkadziesiąt lat później z inicjatywy mieszkańców wybudowano w Jamach kaplicę-mauzoleum, służącą upamiętnieniu historii wsi i martyrologii jej mieszkańców. 1 lipca 2011 została ona poświęcona przez ordynariusza siedleckiego bp. Jana Wiktora Nowaka. W budynku dawnej szkoły w Jamach zorganizowano także Izbę Pamięci Pacyfikacji Wsi Jamy[7].


Uwagi[edytuj | edytuj kod]

  1. Według źródeł niemieckich oddział liczył 42 żołnierzy. Polscy świadkowie szacowali jego liczebność na ok. 40-80 żołnierzy. Patrz: Markiewicz 2004 ↓, s. 27–28.
  2. Dowództwo oddziału zakwaterowało w domu Mikołaja Łysko, który znajdował się w środkowej części wsi. Pozostali żołnierze zatrzymali się w gospodarstwach Ignacego Chocyka, Kazimierza Abramika, Stanisława Greguły i Antoniego Niechody. Patrz: Pacyfikacja wsi Jamy 2011 ↓.
  3. W raporcie nr 37 z 11 marca 1944 sporządzonym dla Dowództwa Głównego AL Moczar informował: „dowiedzieliśmy się, że Niemcy przyszli na Jamy i stacjonują tam na noc”. W kolejnym raporcie zapisał natomiast: „Z 7 na 8 stacjonowaliśmy w jednej wsi. Wywiad doniósł, że w promieniu 30 km idzie grupa Kałmuków w sile 50 ludzi i sieje spustoszenie zabijając, rabując, gwałcąc kobiety itp. Grupa ta przybyła do wsi Jamy” (raport nr 38 z marca 1944). W tym miejscu można dodać, że doniesienie o zabójstwach dokonywanych przez żołnierzy w Jamach w dniu poprzedzającym pacyfikację, nie znajduje potwierdzenia ani w zeznaniach świadków, ani w innych źródłach. Patrz: Madajczyk 1965 ↓, s. 92 i Markiewicz 2004 ↓, s. 28 i 33.
  4. W raporcie nr 38 z marca 1944 Moczar informował: „8 Kałmuków zabito, 10 wzięto do niewoli i następnie rozstrzelano, 6 raniono”. Z kolei zachowane niemieckie dokumenty wskazują, że w starciu poległo siedmiu Turkmenów, dwóch zostało rannych, a dziewięciu uprowadzili partyzanci (patrz: Madajczyk 1965 ↓, s. 92 i Markiewicz 2004 ↓, s. 32). W niektórych publikacjach wydanych w okresie PRL znacznie zawyżono straty poniesione przez oddział Turkmenów, szacując je na „wielu zabitych” i kilkudziesięciu jeńców. Patrz: Fajkowski 1972 ↓, s. 309 i Fajkowski i Religa 1981 ↓, s. 197.
  5. W opisie pacyfikacji zamieszczonym na stronach internetowych miasta i gminy Ostrów Lubelski widnieje informacja, że w gronie furmanów znajdowały się trzy kobiety. Miały one zostać oszczędzone przez żołnierzy. Patrz: Pacyfikacja wsi Jamy 2011 ↓.

Przypisy[edytuj | edytuj kod]

Bibliografia[edytuj | edytuj kod]

  • Józef Fajkowski: Wieś w ogniu. Eksterminacja wsi polskiej w okresie okupacji hitlerowskiej. Warszawa: Ludowa Spółdzielnia Wydawnicza, 1972.
  • Józef Fajkowski, Jan Religa: Zbrodnie hitlerowskie na wsi polskiej 1939–1945. Warszawa: Książka i Wiedza, 1981.
  • Czesław Madajczyk: Hitlerowski terror na wsi polskiej 1939–1945. Zestawienie większych akcji represyjnych. Warszawa: Państwowe Wydawnictwo Naukowe, 1965.
  • Marian Markiewicz: Pacyfikacja wsi Jamy. 8 marca 1944. Ostrów Lubelski: Towarzystwo Ziemi Ostrowa Lubelskiego i Urząd Miejski w Ostrowie Lubelskim, 2004. ISBN 83-89616-40-8.
  • 70. rocznica pacyfikacji wsi Jamy. lubartow24.pl, 2014-03-10. [dostęp 2016-02-13].
  • Pacyfikacja wsi Jamy. ostrowlubelski.pl, 2011-05-10. [dostęp 2015-01-06].